Małe dzieci z klas I-III źle znoszą zdalną naukę, w piątki są tak bardzo zmęczone, że niewiele kojarzą. Do tego część wymaganego na tym etapie programu można realizować tylko w bezpośrednim kontakcie. Tak dalej nie można, mówią nauczyciele nauczania początkowego. Zżymają się też na poradnik do nauki online dla tej grupy wiekowej, wydany przez resort edukacji.
Zaangażowaną i twórczą wychowawczynię klasy trzeciej kilkokrotnie system wywala w czasie lekcji. Potem jest tak zmęczona, że płacze. – Tak nie można, w naszej szkole wszystko działało super, klasy się ze sobą nie spotykały, nikt nie zachorował na COVID-19. To są małe dzieci, szybko meczą się, nie ogarniają, co się do nich przez komputer mówi – relacjonuje zmęczona i załamana kobieta. – Będą ogromne tyły z materiałem, nastąpi dalsze pogłębienie różnic edukacyjnych. Ci z domów, gdzie dzieci są dopilnowane, jakoś dają radę. Ale jest wiele domów, gdzie obydwoje rodzice pracują on line. Jak kończą pracę po 17, naprawdę nie mają siły na nadrabianie z dziećmi zaległości – mówi.
Zdalna nauka dzieci mało skuteczna
– A mnie zastanawia, na jakiej podstawie nasz rząd podejmuje tak drastyczne decyzje. Nic mi nie wiadomo, że robione są badania populacyjne, które jasno pokazują, że to właśnie małe dzieci zarażają wszystkich. Bez takich badań można cały kraj rozwalić, robiąc coraz mniej testów. Szkoły są zamknięte już kilka tygodni i nie widać, żeby wirus mniej się rozprzestrzeniał. Nikomu to nie daje do myślenia, tym bardziej, że w wielu krajach dzieci wciąż chodzą do szkoły? Nie wspomnę już, że wszystkie badania światowe i europejskie pokazują fatalną kondycję psychiczną naszych dzieci i nastolatków – mówi matka trzecioklasisty z Warszawy.
– Dzisiejsi drugoklasiści, pozbawieni bezpośredniego kontaktu z nauczycielem, nie mają właściwie utrwalonych umiejętności pisania liter, które poznali w pierwszym półroczu w klasie pierwszej. Zamiast działań polisensorycznych, wielozmysłowych jak np.: układanie liter z nitki, z fasoli, pisanie paluszkiem zanurzonym w mące, itp. od marca pani przekazywała informacje tylko za pośrednictwem monitora. W klasie był zawsze czas i miejsce na tego typu zabawy edukacyjne – mówi Beata Podlewska, nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej, doradca metodyczny z Grudziądza. – Toteż dziś z powodu braku wielokrotności powtórzeń materiału, a tak zapamiętuje i uczy się mózg oraz braku możliwości (poza środowiskiem sali lekcyjnej), zastosowania właściwych ćwiczeń wspomagających lepsze zapamiętywanie, nauki przez zabawę i ruch, zdarza się że drugoklasiści mają jeszcze trudności np. z głoskowaniem, czy też podziałem wyrazu na sylaby. Myślę, że wielu nauczycieli na koniec trzeciej klasy miało dylemat, czy dziecko ma przejść do klasy programowo wyższej czy też nie, ale praktycznie wszystkie dzieci zdały do czwartej klasy. Czy to dla nich dobre? Wiele dzieci system nauczania zgubił. Teraz trzeba przyznać, że większość rodziców zadbało o sprzęt do nauki zdalnej – tłumaczy.
Dodaje, że rodzice muszą cały czas angażować się pracę z pierwszakiem, bo nie rozumie on do końca poleceń – nie wie, co znaczy: otwórzcie ćwiczenie na danej stronie. Proste komunikaty trzeba powtarzać po kilka razy.
– Dzieci się przekrzykują, łatwo zgubić ucznia nieśmiałego. W przypadku małych dzieci nauka jest zabawą, a im więcej zabawy, tym więcej nauki. Wcześniej też maluchy słyszały od rodziców, że siedzenie przed komputerem nie jest wskazane, teraz uczą się, siedząc godzinami. Wytwory pracy nie zawsze można zaprezentować przed kamerką, czasem należy je odesłać. To dla dzieci trudne. Poza tym mają potrzebę włączania kamerki, bo łakną kontaktu z rówieśnikami i z panią. Obserwujemy labilność emocjonalną, rodzice wspominają o problemach z zasypianiem. Myślę, że brak kontaktów społecznych, szkolnych, ale i z bliskimi – rodzinnych – źle wpływa na nas wszystkich – tłumaczy Beata Podlewska.
Czytaj więcej na: